piątek, 4 stycznia 2013

Biedni posiadacze telefonów komórkowych i biedni naiwni ludzie.



Zastanawiam się, czy istnieją jakieś granice naiwności. We mnie, bo o Was raczej nie wiem nic. Niekoniecznie zresztą ktoś z Was musi być zainteresowany odkrywaniem w sobie kolejnych pokładów tudzież przejawów naiwności. Nieświadomość jest wygodna, ale nie zawsze bezpieczna.

Dziś na dworcu zaczepił mnie około trzydziestoparoletni pan mówiąc, że jest bezdomny, głodny, zapytał się, czy mogę dać mu coś do jedzenia. Dałam mu moją jedyną kanapkę, wróciłam do lektury, z której mnie wyrwał. Podeszła do niego jakaś kobieta, zaczęli rozmawiać,
a on mówi że jeszcze nie dzwonił do X, ale zaraz to zrobi, jak tylko konto doładuje. Nawet się z tym nie krył, a ja siedziałam zaledwie metr od niego. Widać telefon komórkowy do głodu i bezdomności pasują do siebie doskonale.

Jeszcze w moim rodzinnym mieście widziałam na chodniku leżącego, nieprzytomnego pana. Kilka kroków od niego stała Straż Miejska i patrzyła się to na niego, to przed siebie. Podeszłam do nich z głupim pytaniem, czy wezwali już karetkę. Równie głupio odpowiedział mi z nich, że przecież nie stoją tutaj ot, tak sobie. Przeszłam na druga stronę ulicy, na przystanek autobusowy. Widziałam jak podjeżdża karetka i na noszach zabiera tego pana do karetki. W czarnym quasi-worku, z odkrytą twarzą. Zastanawiałam się, czy maja czarne folie izolacyjne/ cieplne (niestety nie znam się na tym), było zimno i deszczowo, więc może przemarzł..Bo przecież nie zasłonili mu twarzy, więc niekoniecznie nie żył. 

Dwa króciutkie przykłady na mą naiwność z ostatnich kilku dni mojego życia. Nie musiałam się nawet zastanawiać, żeby je przywołać do pamięci. Więcej nie pamiętam, przynajmniej na razie, a co by wyszło, gdybym zaczęła szperać w pamięci? Pewnie przekonałabym się po raz kolejny, że wcale nie jestem tak racjonalna i asertywna, jak mi się wydaje. To, że innym się wydaje coś na nasz temat to pikuś, najgorsze, jak nam samym wydaje się coś, czego w rzeczywistości nie ma. Nie ważne, czy było a już tego nie ma, czy nigdy tego nie było. Pozory stwarzane dla otoczenia są zupełnie inną sprawą niż te stwarzane dla samych siebie. Te pierwsze można jeszcze jakoś pokracznie usprawiedliwić, ale te drugie? Stwarzanie pozoru i myślenie o sobie inaczej niż jest w rzeczywistości nie musi iść w parze. Proces stwarzania odpowiedniego wyobrażenie przeważnie ma jakąś myśl przewodnią, cel i zarys jak ma być, co się chce tym osiągnąć. Jest raczej świadomym działaniem. To drugie to wynik błędu, nieobiektywności, naiwności.

Czasem chcemy być dobrzy, lub chociaż względnie dobrzy (albo uciszać swoje sumienia, to jest już temat na inny wpis) - stąd te grosze wrzucane do kubeczków, czy dawane do ręki. Później już mało kogo obchodzi, co się z tymi pieniędzmi będzie działo; czy zostaną przeznaczone na wino, czy chleb i pasztetową. Sumienie zostało uciszone, bozia policzyła dobry uczynek. Charytatywność jak w 'Lalce' Prusa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz