Przygotowania
do Sylwestra czas zacząć. Przygotowania zarówno te kulinarne, alkoholowe,
strojowe, jak i mentalne. Gotowaniem zajmie się uczynna babcia; szykujcie się na
pierogi, ale takie bez mięsa. Babcia wie, co wnuczka lubi najbardziej. Gdy
starczy mi czasu i pojawi się ogromna chęć (ta mała chętka zawsze dość szybko
zostaje pokonana przez miliony innych ważniejszych i mniej praco- i
czasochłonnych rzeczy) sama przygotuję jakieś ciasteczka, których wszyscy będą
bali się spróbować, bo to przecież niemożliwe, że ja zrobiłam coś, co nie jest wysoce-trujące lub nieznośnie niesmaczne. Przygotowania alkoholowe trwają
najkrócej, ale zazwyczaj kosztują najwięcej. Chociaż może już nie, stuknie nam
21 rok życia, a już mamy w sobie znudzenie alkoholowe. Niezakazane, więc już nie
smakuje. Kilka niegroźnych piwek starczy na małe rozbujanie główki i większą
towarzyskość.
Sam William James (duchowny) mawiał, że’’ trzeźwość pomniejsza,
dyskryminuje i mówi NIE, pijaństwo poszerza, jednoczy i mówi TAK’’. Wiedział, co
mówi. Często w stanie alkoholowego zagubienia przestrzennego dochodzi się do
takiego momentu, że nawet z Ruskiem, Niemcem albo Turkiem można by wypić.
Dyskryminacji stan pijaństwa nie uznaje, no chyba, że tej, dotyczącej trzeźwych. Na pytania, które zadają nam, pijanym, też się odpowiada właściwie
zawsze TAK - Polać Ci jeszcze? - Tak - Dolać Ci? - Tak -Może papieroska?
–Tak - Pijany jesteś, idź spać! –
Spierdalaj!
Z tego
pijackiego poszerzania, albo może rozszerzania (zwłaszcza znamienne u
dziewczyn, coraz młodszych, niestety, rozszerzania kolan, rzecz jasna),
nierzadko dochodzi do jedności. Ciał zwłaszcza.
Sylwester
jest nocą w roku jedyna w swoim rodzaju, więc wiadomo, że i ubrać się trzeba
inaczej. Nawet, gdy wychodzi się tylko na domówkę i na pewno nie zostanie się
zauważonym przez coś naprawdę wartego uwagi i zachodu. Wyglądać trzeba. Niech
się samotni, prawo- i leworęczni panowie smucą, że spędzą tą noc gapiąc się i
marząc a nie dotykając i konsumując. Następuje konieczność przetrząśnięcia
szafy w poszukiwaniu czegoś, co nie jest rozciągnięte, męskie i zakrywające
wszystkie tak zwane kobiece wdzięki. Jest ich aż dwa, no w porywach może trzy. Znalezione,
dawno nienoszone sukienki, przywołują jakieś mętne wspomnienia z klubowych
osiemnastek i tym podobnych okazji. Nie jest się przyzwyczajonym do takich
strojów, ale jak chce się wyglądać, trzeba cierpieć.
Z mentalnymi
przygotowaniami jest najciężej. W nich zawiera się kategoryczna zmiana stylu na
tą jedną noc, zmiana gustów muzycznych. Jak zawsze na imprezach robie za DJ’a.
I tym razem nie jest inaczej. Czeka mnie podglądanie ViVy i MTV by dowiedzieć się,
czego teraz się słucha, przy czym się tańczy. Póki co w specjalny folder,
wdzięcznie nazwany ‘imprezowym’ wrzucam to, co według mnie nadaje się na
imprezę. Znajdzie się miejsce na standardy takie jak YMCA, Wake mu up before
you go, Macarena jakaś Lady Gaga i tym podobne biesiadowe kawałeczki. Pozostaje
mi nadzieja, że uczestnicy sylwestrowego szaleństwa napiją się to takiego stanu, że będzie im wszystko jedno, co lecieć będzie z głośników. Mentalnie
już przygotowuję się do sylwestrowej nocy czarów i marów. Siłą rzeczy czasem
poleci jakie All that she wants albo Dirty Diana. Jedno piwo na prawą, drugie
na lewą nogę i da radę przetańczyć trochę z tej nocy. Tym bardziej, że pojawią
się dawno niewidziani albo i nigdy niewidziani ludzie. To jest dopiero radość.
Więc recepta
na sylwestra; zakupić odpowiednie ilości alkoholu, zaopatrzyć się w tytoniową
przyjemność, zabrać ze sobą dobrych przyjaciół, nieznanych znajomych i fajnego
chłopaka, stworzyć play listę z kilkoma totalnie obciachowymi kawałkami i
kilkoma w miarę normalnymi. I co chyba najważniejsze, nie czuć tej medialnej
presji, że to ostatni dzień roku 2012 i pierwszy 2013, że trzeba dobrze jeden
pożegnać, a drugi dobrze przywitać. Bez presji odnośnie szampańskiej zabawy.
Niech po prostu będzie to dobrze wspominana impreza z ludźmi na których widok
nie chce się salwować ucieczką.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz