środa, 24 października 2012

Sodoma i Gomora dziesiejszych czasów, czyli Woodstock.



Zbliżają się święta (tak naprawdę to mało istotne jakie, ważne, że będzie kilka dni wolnego) i właściwie nie miałam zamiaru nic pisać w najbliższym czasie na bloga, ale zostałam prawie, że zmuszona. Nie, nikt mnie nie błaga o teksty. Nie o to chodzi. Zostałam zmuszona. Jest coś, co mnie cholernie wkurza, bo powstają wokół tego niesamowicie mroczne, wypaczające całą ideę, legendy.  Mam na myśli Przystanek Woodstock.

Dlaczego o tym?
          Czysta ciekawość zaprowadziła mnie na bloga ponoć najlepszego polskiego bloggera. O ile przymiotnik ‘najlepszy’ skojarzymy z chamstwem i nachalną eksploatacją własnych poglądów i brakiem respektowania zasady audiatur et altera pars. W sumie w takim społeczeństwie żyjemy, nie dopuszczamy do siebie myśli, że ktoś inny, poza nami samymi może mieć inne zdanie, może mieć prawdę odpowiadającą jemu. Przecież niektóre prawdy funkcjonują na zasadach konwencjonalizmów.
 Do rzeczy. Według autora jego idealna partnerka powinna być osobą, która nigdy nie była i nie będzie na Przystanku Woodstock.
Argumenty? Bardzo racjonalne. 
Autor pisze, że nie chciałby widzieć swojej ukochanej zataczającej się w alkoholowym upojeniu. Brzmi to tak jakby bytowanie na festiwalu było sprzężone z chodzeniem pijanym (nie jest tak). Jego kobieta równie dobrze może upić się w jakimś modnym lokalu w stolicy. Wtedy będzie lepiej? Droższe trunki i piękniejsze dekoracje zapewniają mniejsze poczucie wstydu u rzeczonego blogera?
 Jest tez fragment o byciu ‘ujebana błotem’. Taka sama sytuacja jak z alkoholem. Nie chcesz się kąpać pod grzybkiem (dla nie zorientowanych, to rura z sikającą wodą, z połączenia wody i piachu, który jest tak wszędzie, szybko robi się błoto) to tego nie robisz. Proste. 
Najbardziej jednak ubawił mnie fragment o tym w czym jego wybranka miałaby chodzić, przecież nie w szpilkach, więc chyba nie na boso? W świecie ‘króla blogów’ nie ma chyba innego obuwia jak te z obcasami.
 Nie dziwi też zdanie z którego wynika, że chętnie autor na taki Woodstock by się wybrał, jednak jego dziewczyna nie. Czytam to i czytam raz jeszcze i myślę, ze autor założył istnienie czegos takiego jak woodstockowy stan umysłu; charakteryzującego się pozytywnym nastawieniem do życia (ja sama nie mam takiego, ale, do cholerny, co w tym złego, jeżeli ktoś go ma?), bezproblemowością..coś co jest nie do pomyślenie w realnym życiu! 
Kobiecie nie może się podobać idea wypadu na Woodstock. No bo co miałoby się jej tam podobać?  Przecież na Woodstocku podoba się tylko dziwkom i narkomanom.

 [ Nawet jeżeli to prowokacja, tekst napisany by zszokować i wkurzyć  to nie kupuję tego.]

Niczego sobie są tez komentarze. Można przeczytać wzruszająca historię dziewczyny, która pisze, że chciała jechać, ale jak usłyszała, że ma spać w namiocie i nie mieć dostępu do prysznica (co jest bzdurą, można się umyć pod płatnym prysznicem albo pod darmowymi kranami), nie móc  malować się (!) to ona odpuszcza. I być może lepiej osoba, która nie może trzech dni wytrzymać bez tapety na twarzy...
Ogólnie wizerunek kobiety jadącej na Woodstock jest mniej więcej taki; nie myje się (bo przecież nie ma gdzie, nie można się też wcześniej zaopatrzyć w pakę chusteczek odświeżających, suchych mydeł, jest mnóstwo takich wynalazków, więc dlaczego by z nich nie korzystać?), ciągle chodzi pijana. Idealna obywatelka biblijnej Sodomy i Gomory.
 Ok, jest jeden, powiedzmy całkiem sensowny zarzut, co do uczestników festiwalu. Mianowicie obecność dzieci na Woodstocku. Nie jest winą festiwalu, że niektórzy przyjeżdżają z dzieciakami. Wiele osób zapomina też o tym, że festiwal odbywa się kilka kilometrów od miasta, z którego na koncerty przychodzą ‘tubylcy’ z rodzinami. Indywidualną sprawą jest czy ktoś targa ze sobą dziecko czy nie. Impreza jest niebiletowana, nie ma też selekcji.                                           
  Byłam na tym festiwalu trzy razy. Mycie się nie było nigdy problemem (chyba że ktoś MUSI mieć ciepłą wodę, ale umówmy się, jak ktoś chce być czysty, to takim się stanie, chociażby na godzinę). Przyznam, że korzystanie z tojtojki jest dla mnie za każdym razem przełamywaniem swoich uprzedzeń (na co dzień chodzę z mydłem antybakteryjnym w torebce), ale uważam, że przez te kilka dni w roku mogę się do tego zmusić. Zresztą, z roku na rok, warunki sanitarne są coraz lepsze. W tym roku ani razu nie weszłam, mówiąc dobitnie i nieładnie, do obsranego toi toia. Ekipy czyszczące są przemiłe! 
Nigdy tez się na Woodstocku nie zataczałam w alkoholowym upojeniu. Jasne, że są ludzie, którzy śpią na trawie, bo się ostro nawalili, sa też ludzie chcący nawiązać różne kontakty, którymi niekoniecznie każdy będzie zainteresowany. Prawda jest taka, że z osoba pijaną można się zetknąć tak na Woodstoku jak i w ulubionym pubie, na bankiecie wysokiej society, czy u cioci na imieninach. 
 Mam tez małą uwagę. Teren imprezy jest wielki. Nie chcesz siedzieć z brudnym punkiem to odchodzisz. Nie chcesz pić wina z przechodniem-odchodzisz. 
Nikt Ciebie tam do niczego nie zmusi. Tam jest pięknie. Ludzie są piękni. Nikt nie przejmuje się, że ma trochę za dużo tłuszczyku tu czy tam i nie wygląda najlepiej bez koszulki. Jakiś cudowny zanik próżności. Nikt się na Ciebie krzywo nie spojrzy. Chodzisz po terenie i ciągle się dziwisz, że można czuć sie tak wolnym, (bez konkretnych przegięć) nie czuć żadnych powinności.. Ja się dziwię już trzeci rok.

4 komentarze:

  1. Chodzi o blog 'dajdwiefajki'? Coś takiego tam kiedyś czytałam ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie, chodzi o blog szanownego pana, uwielbianego przez ogół,kominka.

    OdpowiedzUsuń
  3. Kominek miewa swoje gorsze i lepsze wpisy (tudzież blogi), z którymi równie często się zgadzam jak i nie zgadzam. Pierwszy jego wpis, na który trafiłam kilka lat temu zawierał stwierdzenie, że kobiety dzielą się na takie co jeszcze nie posiadają kota i takie, które już go mają więc broń Borze z tymi drugimi zadawać się nie można, bo pochodzą z drugiego, gorszego sortu. To na długi czas mnie od niego odstraszyło. Potem przeczytałam kilka jego teksów odnośnie związków, zdrady i miłości i nie mogę odmówić mu racji w wielu sprawach. (Choć nadal nie rozumem dlaczego jego wymarzona kobieta nie powinna kochać przed nim nikogo innego. Miłość się raczej nie kończy, jak pieniądze na koncie i można nią obdarować kogoś od nowa.) Kominek jest dupkiem i jest co do tego absolutnie szczery. Ma wszelkie prawo takim być. (To co o nim napisałaś jest w pełni prawdziwe.) Ja go w pewnym sensie szanuję za bycie znakomitym obserwatorem ludzkich zachowań oraz umiejętności ich analizowania. Może kiedyś usiądę i poczytam posty z jego osobistego bloga, na którym czytelnicy nie wymagają od niego tekstów w stylu tego, który przytoczyłaś.

    PS: Kominek ma swoją listę wymagań, dokonuje świadomych wyborów i nadal jest singlem. Widać nie tylko on wie dokładnie jakiego partnera nie chciały mieć przy swoim boku ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. U mnie najwyraźniej jest na odwrót. Kiedyś trafiłam na jakieś jego teksty- zainteresowały mnie, być może w tamtym momencie mojego życia podzielałam jego zdanie w pewnych kwestiach.
    Odnośnie kochania kogos przed..Czy to nie jest związane z mitycznym zdobywaniem? Odbieranie uczuciowego dziewictwa, ten pierwszy raz bardziej metafizyczny. Wiadomo, że dziewicy raczej w swoim przedziale wiekowym nie znajdzie, więc zmienił wymagania wielu mężczyzn na uczucia. Byc może jestem w błędzie, ale kto nie błądzi w myśleniu być może wcale nie myśli.
    Jasne, ma prawo być takim jakim jest lub jakim sie wykreował, tak samo zresztą jak Ty czy ja.
    Ja się po prostu ustosunkowałam do jednej z jego wypowiedzi.
    P.S. Niezmiernie cieszy mnie tak długi i polemizujący komentarz!

    OdpowiedzUsuń