Facebook jak co roku pofatygował się o wyselekcjonowanie
najważniejszych momentów z mojego życia. Zachęca mnie (i Was) do zobaczenia przeglądu
dwudziestu najważniejszych tegorocznych wydarzeń z mojego (i Waszego) życia oraz
do udostępnienia ich znajomym.
Z raczej mniejszą niż większą ciekawością klikam w
facebookową propozycję i niespiesząc się przeglądam facebookowe wybory.
Według najpopularniejszego jak
dotychczas (poprawcie mnie jeżeli jestem w błędzie) portalu społecznościowego
kluczowymi wydarzeniami z tego roku, które mnie spotkały, były zmiany zdjęcia
profilowego, zaprezentowanie kota, czy chomika w Internecie a także liczne zasłyszane,
bądź będące moim udziałem dialogi, które zwykłam, niewiedzieć dlaczego,
publikować.
Kiedy jeszcze mieszkałam na Jeżycach
niemałą sławą (czyli ilością lajków) cieszyły się teksty z Jeżyc, w które
nieświadomie zaopatrywały mnie ganiające po ulicy dzieciaki, mędrcy z bram i
młodzi inteligentni odświętnie ubrani w biało-niebieskie barwy. Teraz, gdy mieszkam w innej dzielnicy nie mogę liczyć na taki
fejm, bo to co słyszę nie dorównuje tym, co usłyszeć można było na Jeżycach.
To byłyby te najistotniejsze
momenty z mojego życia jeżeli chodzi o miniony rok. Oczywiście tylko według facebooka, bo jeżeli rzeczywiście najważniejszym momentem mojego życia byłaby zmiana zdjęcia
profilowego, jakiś śmieszny tekst padający z ust ulicznego mędrca, dziecka czy
sąsiada oraz ilość osób „lubiacych to” –
to byłoby dość smutne i żałosne.
Najważniejszym wydarzeniom nie
zawsze można przypisać chociażby jednego lajka. Jednak brak pozytywnych uczuć
względem tych wydarzeń nie oznacza, że nie było one ważne, że nie zaważą na
dalszej części życia. To, co jest istotne, nie zawsze musi być przyjemne, nie
zawsze musi uszczęśliwiać. Uważam nawet, że być może kluczowe momenty życia są
nie tyle radosne, co wprowadzające w
pewnego rodzaju szok, zadumę. Najważniejsze momenty życia są takimi
momentami, które wpłyną na dalszą egzystencję. Nie pozostają bez znaczenia, pozostawiają w nas trwałe ślady.
Wydaje mi się, że jednak tymi najważniejszymi chwilami nie dzielimy
się z każdym i z byle kim. Bo niby dlaczego mielibyśmy? Ale o to może powinnam
zapytać kogoś kto ma w tym temacie praktyczne doświadczenia. Cóż, temat tego co, w jaki
sposób i ile pokazujemy innym ludziom czy na facebooku czy w Internecie jest
tematem na osobny post. Może nawet kiedyś go napiszę. Najważniejsze momenty z życia czasem chce się zachować dla tych najważniejszych w życiu osób.
Nie przywykam składać życzeń
noworocznych w takiej Internetowej przestrzeni, ale zrobię wyjątek. Osobom,
które to czytają oraz samej sobie, życzę jednego Sapere Aude!
Jako czytelnik, dziękuję za życzenia :)
OdpowiedzUsuńWażność naszych wydarzeń dziś się mierzy w "lajkach", ale tak. Przyznam, że brak mi związku na fb z moim mężczyną ale trudno...
OdpowiedzUsuńTry to design