Zbliżają się święta. Nie te wesołe, podczas których
obdarowujemy się prezentami i zmęczonymi uśmiechami, składamy sobie życzenia, w duchu życząc sobie końca rodzinnego zjazdu.
Ani nie te święta kiedy dzieci w domach albo ogrodach szukają upominków zostawionych
przez sympatycznego, chociaż urojonego zajączka a dorośli ganiają do kościółka z poświęconym
jajkiem, kiełbasą i solą.
Te święta raczej nie są wesołe. Gołe i ponure drzewa, szybko
ogarniająca całe miasta i wsie ciemność, przeszywający chłód i niewyczekiwane
deszcze sprawiają, że listopad jest jednym z najsmutniejszych miesięcy. Z drugiej strony jest właściwie miesiącem
idealnym dla tych, którzy lubią się smucić.
To, co dzieje się za oknem sprawia, że
pogłębia się popkulturowy już weltschmerz
i godziny, spędzone na rozmyślaniu, na układaniu różnych scenariuszy, których
nie udało (i już nie uda) się wcielić w życie.
Smęcę. Chciałam pisać o czymś innym, a wychodzi jak zawsze,
czyli oddalam się od wcześniej wyznaczonego sobie tematu.
Dla mnie zawsze listopadowe święta były świętem obłudników.
Znicz z supermarketu (albo kupiony od handlarza stojącego przy cmentarnej
bramie, pani, takie to czasy, że
wcześniej nie miałam kiedy kupić, tylko dom, praca, dzieciaki, wnuki, kiedy tu
o zmarłych myśleć), jakieś sztuczne kwiatki (po co żywe, ten dla
kogo się je niesie nie jest zdolny do wyczucia ich woni) i można się zapakować
w autobus lub samochód by z konieczności przebyć wydłużającą się drogę na
cmentarz komunalny. Gdy dojedzie się do celu jeszcze trzeba znaleźć, jak to się
ładnie nazywa, kwaterę. Imię, nazwisko, daty- zgadza się? Zgadza. No to
jesteśmy. Miotełką odgarnianie liści, piachu, zapałką zapalanie zniczu, sercem
wyczekiwanie końca wizyty. Raz na rok trzeba, albo wypada jak to się mówi, słyszy
i myśli.
Obłudą było dla mnie zawsze to, że często o tych
zmarłych się nie pamięta, nie pamięta ani nie dba o ich kwatery częściej jak
właśnie w święto zmarłych. A wtedy to trzeba iść, znicz zapalić, śmieci
wyrzucić, dekoracje zmienić. Jak te czynności zostaną niedopełnione to sąsiad
czy ktoś inny będzie gadał innemu sąsiadowi czy komuś innemu, że to takie
okropne wnuki, dzieci, że nawet świeczki nie zapalą. Nie odwiedzą. Ile razy to
słychać dialogi O, znicz nowy stoi,
dopiero widać, co go ktoś zapalił. A no, to może Zośka była. Albo Tadek, bo
Hanka to na pewno nie!
Miałam wrażenie, że wypad na cmentarz całą wesołą rodzinką
był częścią spektakli bycia widzianym w konkretnym miejscu i o konkretnej
porze, z konkretnymi ludźmi. Pokazać się, zadbać o pomnik, mogiłę i dalej do
domu, kapcie włożyć, telewizor włączyć, pamięć wyczyścić.
Idiotycznym było dla mnie wystawanie koło udekorowanego
grobu i klepanie modlitw czy opowiadanie zmarłej osobie o tym co się dzieje
wśród żywych. Tam nie ma nikogo, myślałam, tylko gnijące truchło. Dziwiłam się,
po co chodzić na cmentarz i zawracać sobie czas osobą nieżyjąca już, skoro na co dzień nie
ma się ani w sercu ani w pamięci.
Nie
wiem jednak skąd w mojej głowie brały się takie kategoryczne myśli o
tym, że ludzie tylko i wyłącznie na cmentarze chodzą z przymusu, tylko i
wyłącznie, by "odbębnić" kolejny zwyczaj społeczny i zaspokoić własne
poszargane sumienie.
Wielu
ludzi nie lubi chodzić po cmentarzach, a nawet w ich pobliżu
przechodzić. Ja zawsze należałam do osób, które lubiły robić sobie
spacery po nekropoli. Zawsze uważałam, że życia nie czuje się nigdzie
tak bardzo, jak właśnie w tego typu miejscach.
Wcześniej chodziłam po cmentarz szukając najstarszych grobów, teraz szukam konkretnych.
Jednak i tego typu moje myśli, poglądy ulegają zmianie. Chcę
iść na cmentarz, posiedzieć tam chwilę i zapalić najładniejszy znicz jaki
znajdę.
I kolejny raz przebiegnie mi przez głowę myśl, że to śmierci nigdy nie
można pojąć. Ani pojąć ani do końca zaakceptować. Pogodzić się z nią.
Stąd to zapalanie świeczek, uprzątnięcie grobu, zostawianie kwiatków, czasem laurek
i pluszaków jest częścią radzenia sobie ze stratą, której nic już nigdy nie
przywróci. Te cmentarne odwiedziny pomagają nam, żywym.
I przecież są dozwolone
częściej jak raz w roku. Smutek po stracie kogoś nie ma daty ważności.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz