Kiedyś pisałam, że ładna pogoda nie sprzyja siedzeniu przy
laptopie, kartce papieru, czy czymkolwiek innym na czym można zapisać własne
myśli. Te już pomyślane i te, których jakiś marny sens dopiero zaczyna się
wyłaniać z wielu dziwnych słów i niepotrzebnych przecinków, przymiotników i
okoliczników czasu.
Słońce zaglądające
przez okno, kot wygrzewający się na parapecie i mnóstwo ugryzień od komarów,
które mimo woli, nawet przez sen, trzeba rozdrapywać (ach te wewnętrzne
imperatywy)- kilka z wielu rzeczy, które mogą odciągnąć od pisania.
O niczym ważnym nie
piszę, więc w sumie nie potrzeba mi intelektualnej atmosfery, zadymionego
pokoju czy widma nieszczęścia za każdym rogiem.