piątek, 10 maja 2013

Odgrzewam kotleta i życzę Wam smacznego.

W ostatnim czasie nie mam nastroju ani siły na pisanie. Oczywiście bardzo mnie to zasmuca, ale myslę sobie, że sa gorsze kwestie, które powodują u mnie uczucie przesytu życiem. I brakiem apetytu na słowa powinnam się przejmować najmniej.
Widać cztery posty w kwietniu (mój miesięczny rekord) były tylko czczą obietnicą (najbardziej względem mnie samej), co do systematyczności w prowadzeniu bloga.
Zorientowałam się też, że największą liczbę wyświetleń mają posty o dość dziwnych tytułach, dość apokaliptycznych, mam tu na myśli post z siódmego kwietnia - Byłam głodna,będę gruba. Słodki tytuł.
W między czasie moje internetowe wypociny przekroczyły magiczną liczbę tysiąca wyświetleń. To miłe jeżeli ktoś, kto tu zagląda, rzeczywiście poświęci chwilę by zająć się fantasmagoriami wytworzonymi przez mój nikły (a może nawet wątpliwy) rozumek.

Z braku laku (co za głupie powiedzenie) umieszczam wypracowanie. Tak, wiem, nuda. Wypracowanie, które powstało z buntu. Miałam napisać wypracowanie na abstrakcyjny temat, poddać je ocenie prowadzącego zajęcia z starożytnej greki i czekać na werdykt. Spodoba się- nie piszę testu z gramatyki; nie spodoba się- piszę test i wystawiam się na śmieszność w oczach osoby wykształconej i wiedzącej o życiu więcej niż ja.
Poniżej umieszczam mój dyletancki bunt.



Temat: 
Wrodzona pracowitość klasy III A a motywy science fiction w poezji Zbigniewa Herberta.

Zgodnie z definicją słownikową pracowitość jest cechą człowieka zdolnego do długiej pracy.Taki człowiek lubi i potrafi pracować. Pracowitość jest przez wszystkich ludzi uznawana za cnotę i tej cnoty nie można odmówić uczniom z klasy 3a.

 Faktem niezaprzeczalnym jest, że dzięki pracowitości jesteśmy w stanie osiągnąć wyznaczone sobie cele. Na płaszczyźnie szkolnej- uczymy się, co również podciąga się pod wyżej podana definicję, po to aby dostać dobry stopień. A czy robimy to dla siebie, dla zazdrosnych spojrzeń rówieśników, czy wymagających rodziców, to jest już zupełne odrębną sprawą.
Jako reprezentant mojego rocznika, nie uważam, że pracowitość jest wyłącznie wkuwaniem chemicznych wzorów, motywów literackich, końcówek łacińskich lub greckich. W tych zajęcia mało jest inwencji własnej. Ta pracowitość polega na bezmyślnym wpojeniu w nasze mózgi często niepotrzebnych i nieinteresujących nas rzeczy. Niektórym osobom to odpowiada, innym nie, wolą spełniać się na innych polach, chociaż trochę się przeciwstawić.

Sądzę, że i ja jestem nawet w tym najmniejszym stopniu pracowita, ponieważ zamiast w ten świąteczny dzień gnić przez telewizorem i zajadać się makowcem, wystukuję słowa, które mam nadzieje składają się w coś chociaż trochę sensownego dla odbiorcy starszego ode mnie.  Mój mały i nieprzemyślany bunt ,wyrażający się w zakwestionowaniu, czy będzie wisiało nad nami widmo klasóweczki z participium, został ukarany dosyć zabawnym, lecz dającym do myślenia mi tematem wypracowania. 

Wracając do tematu.
Pracowitość.
Według mnie, dla nas uczniów nie jest tylko nauczeniem się na sprawdzian, odrobieniem pracy domowej. Odnoszę często wrażenie, że grono pedagogiczne sądzi, że jesteśmy tylko i wyłącznie uczniami, takimi zunifikowanymi numerki w dzienniku, którym trzeba powystawiać oceny.
Tak, jest to prawdą, że po to chodzimy do szkoły, aby czegoś się nauczyć i zostać z tejże wiedzy rozliczonymi. Lecz dlaczego jest tak mało zajęć rozwijających nas jako indywidua? 

Nie wymagam tu od szkolnych instytucji wychowania nas, a nadania myślom ciekawych kierunków, uczenia wrażliwości na otaczający świat, sztukę, zaciekawienia światem. Nieuczenie się nie jest oznaką niepracowitości, bo tak jak już wcześniej wspomniałam, można być pracowitym na innych polach. Pewne osoby z tej klasy pracowitością odznaczają się w szkole muzycznej, inne pisząc amatorsko tudzież już mniej, grając w przedstawieniach, przygotowując koncerty szkole o różnych tematykach, spełniając swoje hobby. Ich nie można nazywać leniami, czy głupkami tylko dlatego, że nie mają średniej powyżej 4,00.

‘Geniusz mieszka daleko - i tylko pracowitość wie gdzie.’ Powiedział kiedyś Władysław Grzeszczyk. Trzeba mu rację przyznać, żeby osiągnąć  pewien poziom mądrości, trzeba się wiele natrudzić, żeby ciągnąc cokolwiek potrzebny jest wysiłek, istnieją oczywiście wyjątki takie jak bogaci rodzice, kontakty, zwykłe szczęście, jednak chyba nic nie cieszy tak bardzo, jak sukces osiągnięty dzięki swej bystrości, inteligencji, wiedzy, dzięki swemu sprytowi. 

Od lat prawie że trzech uczęszczam do klasy pracowitej. Jest tu wiele osób z pasjami, które rozwijają je i poświęcają na to wiele swego czasu, siły, mówiąc w skrócie, dają dużo z siebie.
Ta pracowitość ,objawiająca się w dążeniu do wyznaczonych sobie celów, na pewno nie jest wrodzona. Pracowitości uczymy się. Sądzę, że temat jest sformułowany błędnie, jeżeli mam to rozważać z psychologicznego punktu widzenia. 

Można napisać jeszcze o pewnym, dosyć ciekawym aspekcie pracowitości, jako o zjawisku dotykającą bardzo często różnych ludzi w różnym wieku, jej nie można przyporządkować konkretnej grupie społecznej czy też wiekowej. Mam na myśli pracowitość w tym by nie robić czegoś, co trzeba zrobić. Doskonale opanowali to uczniowie. Uczeń wyjdzie na spacer  z psem, posprząta w pokoju, zrobi pranie, ponudzi się parę godzin na facebook’u, napisze dodatkowe wypracowanie, po to tylko, aby nie nauczyć się na jakaś klasówkę, po to aby tak jakby już nie starczyło czasu na naukę. To dobry wniosek wysnuty przez osobę, która niestety często ma z tym do czynienia.

Pracowitość w mojej klasie istnieje, wrodzona nie jest, bo wrodzone to mogą być wady serca, jednak pracowitość i to całkiem spora, egzystuje. Inaczej sprawa wygląda z motywem science fiction w poezji Zbigniewa Herberta.

Akcja utworu o tematyce SF jest uzależniona od wyobrażeń autora o tym jak świat będzie wyglądał w przyszłości, często osadzona jest na kosmicznych statkach, w odległych galaktykach, równoległych rzeczywistościach lub na naszej kochanej Ziemi. Nie obce są temu motywowi podróże w czasie, pozaziemskie cywilizacje, fantastyczne wynalazki. Mając podstawową wiedzę o science fiction muszę przyznać, że Zbigniew Herbert w swych utworach nie wykorzystywał tego motywu. 

 2011 rok
_________
Narzekam tu na szkołę, na ukochaną Alma Mater. Nie ma co się oszukiwać.
Jednak, gdyby jakimś cudem udało się cofnąć czas do końca gimnazjum, do czasu składania papierów do szkół ponadgimnazjalnych-nie wybrałabym inaczej, ani innej szkoły ani innej klasy, do której nota bene poszłam przypadkowo(nie ma to jak odpowiedni, wykształceni i dobrze poinformowani ludzie, na odpowiednim miejscu- niedoinformowana pani doradca zawodowy z gimnazjum do którego uczęszczałam), sądząc, że jest to ''normalny'' human a nie jakiś nawiedzony z łaciną rozszerzoną.
Buziaczki dla współ-klasowiczów.
 

3 komentarze:

  1. a ja byłam przekonana że to nie był motyw sf, lecz motyw batmana!

    OdpowiedzUsuń
  2. aha, i jeszcze jedno - odgrzewa się (kogo? co?) kotlet a nie kotleta.

    OdpowiedzUsuń
  3. Do pierwszego; przykro mi, że zawiodłam:(
    Do drugiego; celowo napisałam kotleta.

    OdpowiedzUsuń