Widać cztery posty w kwietniu (mój miesięczny rekord) były tylko czczą obietnicą (najbardziej względem mnie samej), co do systematyczności w prowadzeniu bloga.
Zorientowałam się też, że największą liczbę wyświetleń mają posty o dość dziwnych tytułach, dość apokaliptycznych, mam tu na myśli post z siódmego kwietnia - Byłam głodna,będę gruba. Słodki tytuł.
W między czasie moje internetowe wypociny przekroczyły magiczną liczbę tysiąca wyświetleń. To miłe jeżeli ktoś, kto tu zagląda, rzeczywiście poświęci chwilę by zająć się fantasmagoriami wytworzonymi przez mój nikły (a może nawet wątpliwy) rozumek.
Z braku laku (co za głupie powiedzenie) umieszczam wypracowanie. Tak, wiem, nuda. Wypracowanie, które powstało z buntu. Miałam napisać wypracowanie na abstrakcyjny temat, poddać je ocenie prowadzącego zajęcia z starożytnej greki i czekać na werdykt. Spodoba się- nie piszę testu z gramatyki; nie spodoba się- piszę test i wystawiam się na śmieszność w oczach osoby wykształconej i wiedzącej o życiu więcej niż ja.
Poniżej umieszczam mój dyletancki bunt.
Temat:
Wrodzona pracowitość klasy III A a motywy science fiction w
poezji Zbigniewa Herberta.
Zgodnie z definicją słownikową pracowitość
jest cechą człowieka zdolnego do długiej pracy.Taki człowiek lubi i potrafi
pracować. Pracowitość jest przez wszystkich ludzi uznawana za cnotę i tej cnoty
nie można odmówić uczniom z klasy 3a.
Faktem niezaprzeczalnym jest, że dzięki
pracowitości jesteśmy w stanie osiągnąć wyznaczone sobie cele. Na płaszczyźnie
szkolnej- uczymy się, co również podciąga się pod wyżej podana definicję, po to
aby dostać dobry stopień. A czy robimy to dla siebie, dla zazdrosnych spojrzeń
rówieśników, czy wymagających rodziców, to jest już zupełne odrębną sprawą.
Jako
reprezentant mojego rocznika, nie uważam, że pracowitość jest wyłącznie wkuwaniem
chemicznych wzorów, motywów literackich, końcówek łacińskich lub greckich. W
tych zajęcia mało jest inwencji własnej. Ta pracowitość polega na bezmyślnym
wpojeniu w nasze mózgi często niepotrzebnych i nieinteresujących nas rzeczy.
Niektórym osobom to odpowiada, innym nie, wolą spełniać się na innych polach,
chociaż trochę się przeciwstawić.
Sądzę, że i ja jestem nawet w tym najmniejszym
stopniu pracowita, ponieważ zamiast w ten świąteczny dzień gnić przez
telewizorem i zajadać się makowcem, wystukuję słowa, które mam nadzieje
składają się w coś chociaż trochę sensownego dla odbiorcy starszego ode
mnie. Mój mały i nieprzemyślany bunt
,wyrażający się w zakwestionowaniu, czy będzie wisiało nad nami widmo
klasóweczki z participium, został ukarany dosyć zabawnym, lecz dającym do
myślenia mi tematem wypracowania.
Wracając
do tematu.
Pracowitość.
Według mnie, dla nas uczniów nie jest tylko nauczeniem
się na sprawdzian, odrobieniem pracy domowej. Odnoszę często wrażenie, że grono
pedagogiczne sądzi, że jesteśmy tylko i wyłącznie uczniami, takimi
zunifikowanymi numerki w dzienniku, którym trzeba powystawiać oceny.
Tak, jest
to prawdą, że po to chodzimy do szkoły, aby czegoś się nauczyć i zostać z tejże
wiedzy rozliczonymi. Lecz dlaczego jest tak mało zajęć rozwijających nas jako
indywidua?
Nie
wymagam tu od szkolnych instytucji wychowania nas, a nadania myślom ciekawych
kierunków, uczenia wrażliwości na otaczający świat, sztukę, zaciekawienia
światem. Nieuczenie się nie jest oznaką niepracowitości, bo tak jak już
wcześniej wspomniałam, można być pracowitym na innych polach. Pewne osoby z tej
klasy pracowitością odznaczają się w szkole muzycznej, inne pisząc amatorsko
tudzież już mniej, grając w przedstawieniach, przygotowując koncerty szkole o
różnych tematykach, spełniając swoje hobby. Ich nie można nazywać leniami, czy
głupkami tylko dlatego, że nie mają średniej powyżej 4,00.
‘Geniusz
mieszka daleko - i tylko pracowitość wie gdzie.’ Powiedział kiedyś Władysław
Grzeszczyk. Trzeba mu rację przyznać, żeby osiągnąć pewien poziom mądrości, trzeba się wiele
natrudzić, żeby ciągnąc cokolwiek potrzebny jest wysiłek, istnieją oczywiście
wyjątki takie jak bogaci rodzice, kontakty, zwykłe szczęście, jednak chyba nic
nie cieszy tak bardzo, jak sukces osiągnięty dzięki swej bystrości,
inteligencji, wiedzy, dzięki swemu sprytowi.
Od
lat prawie że trzech uczęszczam do klasy pracowitej. Jest tu wiele osób z
pasjami, które rozwijają je i poświęcają na to wiele swego czasu, siły, mówiąc
w skrócie, dają dużo z siebie.
Ta
pracowitość ,objawiająca się w dążeniu do wyznaczonych sobie celów, na pewno
nie jest wrodzona. Pracowitości uczymy się. Sądzę, że temat jest sformułowany
błędnie, jeżeli mam to rozważać z psychologicznego punktu widzenia.
Można
napisać jeszcze o pewnym, dosyć ciekawym aspekcie pracowitości, jako o zjawisku
dotykającą bardzo często różnych ludzi w różnym wieku, jej nie można
przyporządkować konkretnej grupie społecznej czy też wiekowej. Mam na myśli
pracowitość w tym by nie robić czegoś, co trzeba zrobić. Doskonale opanowali to
uczniowie. Uczeń wyjdzie na spacer z
psem, posprząta w pokoju, zrobi pranie, ponudzi się parę godzin na facebook’u,
napisze dodatkowe wypracowanie, po to tylko, aby nie nauczyć się na jakaś
klasówkę, po to aby tak jakby już nie starczyło czasu na naukę. To dobry
wniosek wysnuty przez osobę, która niestety często ma z tym do czynienia.
Pracowitość
w mojej klasie istnieje, wrodzona nie jest, bo wrodzone to mogą być wady serca,
jednak pracowitość i to całkiem spora, egzystuje. Inaczej sprawa wygląda z
motywem science fiction w poezji Zbigniewa Herberta.
Akcja
utworu o tematyce SF jest uzależniona od wyobrażeń autora o tym jak świat
będzie wyglądał w przyszłości, często osadzona jest na kosmicznych statkach, w
odległych galaktykach, równoległych rzeczywistościach lub na naszej kochanej
Ziemi. Nie obce są temu motywowi podróże w czasie, pozaziemskie cywilizacje,
fantastyczne wynalazki. Mając podstawową wiedzę o science fiction muszę
przyznać, że Zbigniew Herbert w swych utworach nie wykorzystywał tego motywu.
2011 rok
_________
Narzekam tu na szkołę, na ukochaną Alma Mater. Nie ma co się oszukiwać.
Jednak, gdyby jakimś cudem udało się cofnąć czas do końca gimnazjum, do czasu składania papierów do szkół ponadgimnazjalnych-nie wybrałabym inaczej, ani innej szkoły ani innej klasy, do której nota bene poszłam przypadkowo(nie ma to jak odpowiedni, wykształceni i dobrze poinformowani ludzie, na odpowiednim miejscu- niedoinformowana pani doradca zawodowy z gimnazjum do którego uczęszczałam), sądząc, że jest to ''normalny'' human a nie jakiś nawiedzony z łaciną rozszerzoną.
Buziaczki dla współ-klasowiczów.
a ja byłam przekonana że to nie był motyw sf, lecz motyw batmana!
OdpowiedzUsuńaha, i jeszcze jedno - odgrzewa się (kogo? co?) kotlet a nie kotleta.
OdpowiedzUsuńDo pierwszego; przykro mi, że zawiodłam:(
OdpowiedzUsuńDo drugiego; celowo napisałam kotleta.