Piszę.
Staram się pisać, mimo, iż uważam, że jest za ładnie
na pisanie. Nie myślę tutaj jednak w kategoriach marnowania czasu przed
laptopem podczas, gdy na zewnątrz (najbardziej bezpieczna opcja to nie na
podwórku, czy na dworze, a właśnie na zewnątrz) możemy doświadczyć długo
wyczekiwanej wiosny.
Bardziej mam na myśli fakt, iż jest za ładnie, jest za
ładnie samo w sobie; zbyt jasno, zbyt słonecznie, zbyt pogodnie i zbyt
zdawałoby się optymistycznie, aby pisać.
Czy to oznacza więc, że wraz ze zbliżającym się latem, czyli
permanentnie piękną pogodą, czeka mnie kilka miesięcy pisaninowej (celowo nie używam
słowa ‘pisarskiej’; aż tak zarozumiała nie jestem) posuchy?
Bo przecież specjalizuję się w smutku. A jak tu pisać o
rzeczach przygnębiających, niesympatycznych, gdy wszystko wokół mnie mówi mi
;ciesz się!’. Nie lubię tych społecznych nakazów do radowania się. Jeszcze
kilka lat temu w modzie był smutek; prawdziwy, czy nie, to akurat nie jest
ważne. Świat był taki piękny, gdy każdy mógł się smucić do woli i nikt na niego
krzywo nie patrzył. Rozpłacz się w
szkole. Zostaniesz dziwakiem. Mi się raz zdarzyło. Albo i więcej, ale raz na
pewno był widoczny; Anno domini 2010, mensis semptembris, pierwsza godzina
lekcyjna – matematyka.
Jesteś nieszczęśliwy masz z czym się podzielić światem.
Jesteś szczęśliwy też masz, ale kto będzie chciał tej twojej radości słuchać?
No kto?
Do obejrzenia cudzego smutku zawsze znajdzie się publiczność, do
wysłuchania zawsze odnajdą się słuchacze, a do przeczytania – czytelnicy.
Miło jest przecież dowiedzieć się, że komuś
jest gorzej niż Tobie.
Wskazanym jest znaleźć w sobie krztę współczucia dla
jakiegoś nieszczęśnika. Zatrzymać na moment swe myśli przy jego osobie,
zastanowić się, co poszło źle..Jedynym wnioskiem do jakiego się dochodzi jest
to, że niczego by się nie dało zmienić, że jest to przeznaczenie, że gdyby mógł
wybrać inaczej- wcale by tego nie zrobił, że gdyby dostał szansę- wcale by z
niej nie skorzystał.
Przegrany od samego początku. Równie dobrze mógł w wieku
dziecięcym wskoczyć za piłką pod pędzące auto. Chwila..wtedy jednak nie byłoby
jego pasjonującej opowieści. Nie byłoby czego słuchać, czy czytać w swoim
bezpiecznym domku z musztardą i keczupem w lodówce.
Jesteśmy spragnieni
tragedii. To one mają największe wskaźniki oglądalności. Doświadczamy ich
codziennie. Stopnień ich zintensyfikowania jest różny, ale tragedia jest
nieodłączną częścią życia.
Nie tylko mojego. Ciebie to też dotyczy.
Nieszczęścia dobrze się sprzedają.
Niektórzy potrafią celowo
je generować tylko po to by mieć o czym pisać, opowiadać, by mieć z jakiego powodu płakać i szukać sobie sprzymierzeńców w swej emocjonalnej nędzy.
Ostatecznie jednak smutek jest smutny. Co z tego, że istnieje w tym smutku radość,
jeżeli nie jest dominującą emocją. Radość, a raczej jakiś pokrętny stan
zadowolenia z własnych nieszczęść, porażek.
Epifania tragedii.
'W dzisiejszych czasach niemożliwa jest tragedia, bo wychodzi z niej farsa' coś zmieniłam, ale sens ten sam
OdpowiedzUsuń